Kiedy w 2009 r. wydawnictwo Lonely Planet umieściło Belgrad na pierwszym miejscu listy najbardziej imprezowych miast świata(!), zostawiając w tyle m.in. roztańczone Buenos Aires, kosmopolityczny Dubaj, jazzowy Montreal czy frywolny Tel Aviv, zapewne wielu uznało to za spóźniony primaaprilisowy żart. A jednak! Belgrad tętni życiem, dudni, buzuje, rozbrzmiewa, tańczy i śpiewa. W ciepłe dni widać to gołym okiem i słychać już z daleka. Wystarczy wstąpić na główny deptak miasta – ulicę Knez Mihailova: setki pubów, restauracji, klubów, dyskotek, ulicznych grajków i kuglarzy, rozentuzjazmowane gromady ludzi… Głównie studenci, mieszkańcy stolicy i krajanie, bo turyści z zagranicy są tu nadal w zdecydowanej mniejszości. Wydarzenia, które rozegrały się w Serbii raptem 25 lat temu wciąż pozostają w żywej pamięci tych, którzy potencjalnie mogliby dołączyć do tego rozwibrowanego tłumu. Przyznam szczerze, że sam przed przyjazdem do Belgradu miałem we wspomnieniach obrazki wojny, wybuchów, nalotów i bombardowań przez myśliwce NATO i do końca nie byłem pewien tego czy rany zadane mieszkańcom i miastu zdążyły się zagoić. Otwartych i krwawiących ran nie ma, ale blizny zostały. I zostać muszą. W kilku punktach miasta widać jeszcze ślady wojny w postaci zgliszczy ostrzelanych i zbombardowanych budynków. Nikt ich nie sprzątnął, nie zostały choćby w części odbudowane. Pozostawiono je w zrujnowanym stanie umyślnie, nie bez przyczyny. Ku pamięci i ku przestrodze, by kolejne pokolenia wyciągnęły wnioski i nie popełniały śmiertelnych w skutkach błędów. Jednak ponure świadectwa wojny nie są w stanie przysłonić tego co najważniejsze dla mieszkańców miasta: teraźniejszości i przyszłości.
W ciągu ostatnich kilku lat Belgrad małymi kroczkami, ale nieustannie do przodu, zmierza ku „Europie”, do której my już zdążyliśmy przywyknąć. Coraz więcej tu zadbanych ulic i parków, odrestaurowanych budynków, nowoczesnych biurowców i galerii handlowych, znakomitych restauracji i świetnych hoteli, wybudowanych arterii i nowoczesnych mostów. Natomiast pod względem turystycznym, rozrywkowym czy artystycznym miasto bije na głowę pewnie niejedną europejską metropolię. Belgrad już dziś ma naprawdę wiele do zaoferowania, ale na razie chyba jeszcze wstydzi się i ma zbyt dużo kompleksów, aby bardziej dać poznać się światu. Zupełnie niepotrzebnie. Wystarczy przecież, że miasto odwiedzi choć raz taki gość jak ja. Przyjechałem, zobaczyłem, zwiedziłem, posmakowałem i potem… przybyłem tu jeszcze raz! I wiecie co? Pewnie w następnym roku, zmierzając ku albańskim plażom, zrobię sobie w Belgradzie mini-city break. A co! Kto bogatemu (we wspomnienia) zabroni?
Na dalszą część naszej relacji z pobytu w Belgradzie zapraszamy na naszą stronę internetową: www.podrozezjackami.pl/belgrad/ Dowiecie się tam między innymi o tym co można ciekawego zobaczyć w tym fajnym mieście, gdzie i co zjeść bałkańskiego oraz gdzie spędzić aktywnie czas w stolicy Serbii.
Na naszej stronie internetowej podrozezjackami.pl znajdziecie też relacje z innych naszych licznych podróży. Zapraszamy!