Po porannym szybkim zwiadzie w dzielnicy Geylang, postanowiliśmy zobaczyć singapurski Ogród Botaniczny. Pomimo, że pogoda nie nastrajała nas zbyt pozytywnie, ponieważ było pochmurno i od czasu do czasu lekko kropiło. Jednak nie chciałem zmieniać przygotowanego wcześniej misternego planu a po za tym byliśmy „uzbrojeni” w parasolki. Co prawda były one dosyć wątpliwej jakości i w obciachowych wzorkach, ale potraktowaliśmy to jako kolejne, podróżnicze wyzwanie.
Ogród Botaniczny ma prawie 74 hektary powierzchni, dodatkowo teren jest trochę pagórkowaty, więc można się zmęczyć. Już po kilkunastu minutach cieszyliśmy się, że tego dnia słońce było schowane za szczelną zasłoną chmur, gdyż w jego promieniach 2-3 godzinny spacer mógłby być dosyć męczący. Po drodze mijaliśmy sporo biegaczy, którym taka aura w tym tropikalnym klimacie najwyraźniej sprzyjała.
Cały park podzielony jest na kilka ogrodów tematycznych. Mamy tu ogród „leczniczy” w którym możemy zobaczyć ok. czterystu gatunków roślin posiadających właściwości lecznicze, ale również rośliny trujące?! Jest też ogród „ewolucji”, gdzie możemy poznać historię ziemi. Interesujący jest ogród „wonny” kuszący zapachami. Ogród „imbirowy” z wodospadem, czy „ulistnienia” z całą masą dziwnych liści.
Główną atrakcją parku jest Narodowy Ogród Orchidei, z ponad tysiącem gatunków storczyków i drugie tyle hybryd. Wstęp jest płatny (5 SGD) ale jak już się tu jest, to żal nie skorzystać. Muszę przyznać, że ta część ogrodów bardzo nam się podobała. Urokliwe ścieżki, altanki, kwietne łuki i fontanny robią olbrzymie wrażenie. Są tu też trzy szklarnie w których prezentowane są storczyki z różnych kontynentów.
Na terenie ogrodu mamy też sześciohektarowy las deszczowy (równikowy). Fajne miejsce z wysokimi na prawie 50 metrów drzewami, w którym można poczuć się Tarzan……, miejski Tarzan. Taki jak ja, który histerycznie boi się węży i pod każdym krzakiem widzi Kobrę Królewską a na każdym drzewie czyha na niego Czarna Mamba.
Mamy tu też polski akcent w postaci pomnika Fryderyka Chopina stukającego w klawiaturę. Nie wiadomo skąd w Azjatach z tej części kontynentu taka fascynacja muzyką klasyczną, ale jest to fakt niezaprzeczalny. Wystarczy zobaczyć ilu „żółtych” przyjeżdża do Żelazowej Woli, Wiednia czy Salzburga by potwierdzić tę tezę. W zlokalizowanym na terenie parku amfiteatrze odbywają się cykliczne koncerty naszego kompozytora na które ciągną tłumy melomanów.
Z innych ciekawostek warto odnotować, że oprócz tysięcy roślin możemy spotkać tu reprezentantów fauny w postaci czarnych łabędzi, żółwi i ponad metrowych jaszczurek. (Informacja dla ofidiofobów – węży nie widzieliśmy, ale to nie znaczy, ŻE ICH TU NIEMA !!!)
Jeśli zgłodniejemy lub dopadnie nas pragnienie to jest tu kilka restauracji i kawiarni, jednak dość drogich, więc jeśli budżet Wam się nie domyka to watro wrzucić do plecaka coś do przekąszenia przed przyjazdem.
Czy warto odwiedzić Ogród Botaniczny w Singapurze? Naszym zdaniem zdecydowanie tak! Jeśli lubisz przyrodę, nawet stworzoną przez człowieka to znajdziesz w tym miejscu ukojenie i aktywnie wypoczniesz. Natomiast dla osób lubiących dziką przyrodę odradzamy to miejsce tak samo jak … cały Singapur. Dlaczego! Ponieważ śmiem twierdzić, że w całym tym państwie – mieście, nie ma skrawka dziewiczej ziemi. My chodziliśmy prawie trzy godziny i nóżki zaczęły trochę doskwierać, ale było warto.
Po więcej zapraszamy na: http://podrozezjackami.pl/